Podróż Lwów - mierzymy się z idée fixe.
Potrzeba pojechania tam kwitła, rosła w siłę. Pierwszym miejscem, które odwiedziłam na kresach było równie znane Wilno. Dobrze, ale przecież czekał Lwów.
Było wiele możliwości krótkich wycieczek, pod czas bardzo częstych wyjazdów w Bieszczady. Ale dzień czy dwa wydawały się niewystarczające. Mieć możliwość, aby powłóczyć się, pozaglądać w kąty, nacieszyć się.
Długo trwało, aż w długi weekend majowy udało się pojechać. Do tego udało się znaleźć noclegi u Polaków – urodzonych i mieszkających w tym prawie mistycznym mieście. Jednym słowem dotkniemy Lwowa, a nie tylko prześlizgniemy się po samym wierzchu miejskiej skorupy. Niecierpliwość wzrastała wraz ze zmniejszaniem odległości. Cieszył fakt, że będziemy mieszkać w obrębie starej części Lwowa, w połowie drogi między Rynkiem a Cmentarzem Łyczakowskim.
Lwów to stare miasto, naprawdę ma tych kilka stuleci na karku. Powstał na terenie Grodów Czerwieńskich tj. Wyżynnego Roztocza z działem wód między zlewiskami morza Bałtyckiego i Czarnego, przechodzącym przez środek późniejszego miasta (z najwyższymi punktami: Czartowską Skałą - 414 m n.p.m. i Łysą Górą, późniejszym Wysokim Zamkiem - 398 m n.p.m). Kalendarium z tych terenów jest imponujące :
- IX – X w. osadnictwo Lędzian podlegających państwu Wiślan
- 1018 – w czasie wyprawy kijowskiej Grody zostały odebrane przez Bolesława I Chrobrego,
- 1069 – do Polski przyłączył je ponownie Bolesław II Śmiały.
- ok. 1250 założenie grodu obronnego przez Daniela I Rurykowicza. Ród ten silnie był spowinowacony z Piastami.
- 1324-25 Rządy obejmuje siostrzeniec Lwa II i Jerzego, syn księcia sochaczewskiego Trojdena I i Marii, córki Jerzego I - Bolesław.
- 1340 – po bezpotomnej śmierci Bolesława Jerzego II Trojdenowicza z dynastii mazowieckich Piastów - miasto, na podstawie umowy spadkowej, przeszło pod berło króla Polski Kazimierza Wielkiego. Przyłącza je do Polski, a po najazdach odbudowuje, jak to on - kamienne, obwarowane zamkami i otoczone murami. Położył też kamień węgielny pod budowę Katedry Łacińskiej.
- 1370 – po śmierci Kazimierza Wielkiego, król Ludwik I Węgierski mianuje księcia Władysława Opolczyka namiestnikiem oderwanej Rusi Halickiej.
- 1382 – pierwsza publiczna szkoła miejska
- 1387 – Jadwiga Andegaweńska, król Polski ogłasza akt przyłączenia Rusi Halicko-Włodzimierskiej do Korony.
- 1444 – król Władysław III Warneńczyk nadał miastu prawo składu, podstawę potęgi gospodarczej Lwowa. Każdy kupiec zdążający przez Ruś miał obowiązek przez dwa tygodnie wystawiać swój towar na sprzedaż. Towary z najwyższej półki: bydło wołoskie, klejnoty, przyprawy (pieprz, imbir, muszkat, kadzidło), cytrusy, wina greckie i cypryjskie, jedwabie, wyroby ze skóry itd.
- 1648 - 1655 - wojenne zawieruchy. W 1648 roku wytrzymał Lwów oblężenie Chmielnickiego. Lwów był w czasie "potopu szwedzkiego" jedynym większym miastem w Polsce, które zwycięsko oparło się szturmom nieprzyjaciół, nie poddając się ani Kozakom, Szwedom, Tatarom czy Węgrom Rakoczego.
- 1656 - w Katedrze Łacińskiej przed cudownym obrazem Matki Boskiej Łaskawej - Jan Kazimierz składa - śluby oddające Polskę pod opiekę Matki Bożej, którą ogłosił Królową Korony Polskiej.
Itd., itp. działo się naprawdę wiele. Aż trudno wybrać kilka faktów, aby jako tako je scharakteryzować. I to nie tylko w XIX czy XX wieku. Jak opowiedzieć o tym, co zobaczyłam? Może spoglądając na starą cześć Lwowa z góry? Jeżeli ktoś lubi chodzić po schodach lub lubi panoramiczne widoki może wdrapać się na wieże Ratusza, aby z wysokości 65 metrów obejrzeć szczegóły nie widoczne z dołu.
Zamieszkaliśmy na ul. Piekarskiej, skąd ruszyliśmy ku staromiejskiemu rynkowi. Pierwszym wspaniałym obiektem z jakim się spotkałam, to był kościół św. Andrzeja i klasztor obronny oo. bernardynów. Miejsce związane z bliskim mi świętym - Janem z Dukli. Czy to przez tego światłego człowieka, patrona Lwowa - czy z innych irracjonalnych powodów - to właśnie fasada kościoła św. Andrzeja z 20-ma posągami jest dla mnie "obrazem Lwowa". Każdego dnia naszego pobytu przechodziliśmy koło niego.
Idąc dalej trafiamy na kolejną ważną postać - samego Adama Mickiewicza.
Tuż obok Bazylika archikatedralna Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny we Lwowie (potocznie katedra Łacińska) – jeden z najstarszych kościołów Lwowa, znajdujący się przy południowo-zachodnim narożniku lwowskiego rynku.
Bliziutko: przy Placu Katedralnym, we Lwowie, o kilka metrów na południe od absydy katedry łacińskiej W. N. Maryi Panny, wznosi się kaplica Boimowska czyli tzw. Ogrójcowa.
Gdy z tarasu widokowego spojrzymy dalej na północny - zachód, bądź od Katedry wrócimy pod pomnik Mickiewicza i pójdziemy dalej dawnymi Wałami Hetmańskimi [Prospekt Swobody], dojdziemy do kolejnej chluby Lwowa - Teatru Wielkiego. Wspaniały gmach, który wraz operą wiedeńską i paryską stanowi podium wśród tego typu budowli. Zbudowano go w latach 1897 -1900 według projektu Zygmunta Gorgolewskiego. Kogo nie było na otwarciu: H. Sienkiewicz, I. Paderewski,S. Badeni, Eh..
Oczywiście poświęciliśmy jeden wieczór na spotkanie z operą Don Giovanii z Libretto Lorenzo da Ponte. Jak można było sobie odmówić takiej przyjemności.
Teraz mały przeskok - z zachodniej strony Ratusza przeniesiemy się na stronę wschodnią, aby rozpocząć prezentacje lwowskiego tyglu kultur, narodowości, religii. Oczywiście można byłoby od Teatru wędrować dalej, ale chciałabym na koniec zostawić to, co zrobiło na mnie największe wrażenie.
Dotknęłam już Lwowa - Semper Fidelis, czyli miasta zawsze wiernego (Rzeczypospolitej). Ale Lwów, to miasto Rusinów, Ormian, Greków, Niemców, Żydów, Węgrów, Włochów a nawet Szkoci się przez pewien czas pojawili. Dla nich to było też ICH miasto. We Lwowie miały swą siedzibę aż trzy arcybiskupstwa katolickie: rzymskie, greko-katolickie i ormiańskie. Do tego wspólnoty prawosławne, protestanckie. Wyznawcy judaizmu od ortodoksów po rzeczników asymilacji. A przecież mieszkali tu też mniej liczni Tatarzy czy Turcy - wyznawcy islamu. Nauczyli się żyć w pokoju, budować jedyny i niepowtarzalny - Lwów. Specyficzny klimat wielokulturowy dużego miasta.
"Uśmiech Lwowa jest wspólnym ich (Lwowiaków) skarbem i tym zaklęciem, co ich łączy." /K. Makuszyński/
Świetnie widać ten tygiel w zespole cerkiewnym, tzw. Cerkwi Wołoskiej, który składa się z cerkwi Zaśnięcia Matki Bożej, dzwonnicy (wieży Korniakta) i kaplicy Trzech Świętych. Fundatorem pierwszej cerkwi był hospodar mołdawski Aleksander Łopuszanin (stąd nosi ona potoczną nazwę Wołoskiej). Drugą cerkiew wzniesiono z inicjatywy Bractwa Uspieńskiego (prawosławnego), zaś fundatorem dzwonnicy i kaplicy był grecki kupiec Konstanty Korniakt. Kaplica Trzech Świętych - Jana Chryzostoma, Bazylego Wielkiego i Grzegorza z Nazjanzu zwanemu Teologiem. Kaplica nawiązywała stylem do architektury bizantyjskiej – miała formę małej cerkwi o trzech kopułach na jednej osi i stanowiła jakby miniaturę Cerkwi Wołoskiej. Wszystkie trzy budowle są ze sobą organicznie połączone w jedną całość tworząc wewnętrzny arkadowy dziedziniec okolony kolumnadą. Całkiem ciekawy zlepek.
Do tego po drodze do sąsiedniego klasztoru dominikanów jest jeszcze jeden element z bogactwa pogranicza - pomnik Łemka - Nikifora. Za nim Warszawa poznała jego prace, były już wystawiane we Lwowie. Zaś za pomnikiem Nikifora widać kościół Bożego Ciała. Obecnie greckokatolicka cerkiew Najświętszej Eucharystii.
Wchodzimy teraz w kwartał dawnej dzielnicy Ormiańskiej. Ulica Łesi wiedzie wzdłuż istniejących do XVIII w. północnych murów obronnych miasta. Do tej części obwarowań przylegała dzielnica, którą zamieszkiwali lwowscy Ormianie. Osią dzielnicy była ulica Ormiańska (Wirmenska) i Zaułek Ormiański. Zakątek jakby wyjęty z Bliskiego Wschodu. Jadąc do Lwowa słyszał powtarzane bez przerwy: musimy iść na kawę do Ormianki (Virmenki), kawę z tygielka grzanego piaskiem, kawę parzoną na wschodnią modłę. W końcu to we Lwowie powstała jedna z pierwszych kawiarni na świecie. A Katedra Ormiańska - to sama mistyka... Poszliśmy raz, a potem wracaliśmy kolejne razy - tak na kawę, jak i do Katedry.
Katedra ormiańska Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny we Lwowie – jeden z najstarszych i najcenniejszych zabytkowych kościołów Lwowa, ufundowana przez Ormian w II połowie XIV wieku, będąca niemal od początku ośrodkiem biskupstwa ormiańskiego. Katedra ormiańska we Lwowie stanowi jedyny w swoim rodzaju przykład architektury o rysach orientalnych w Europie Środkowej.
Wnętrze proste bez ikonostasu /podobnie było w gruzińskim kościele Ormiańskim/, widać ślady zniszczeń i grabieży z okresu ZSRR. Człowiek wchodzi i ciarki przechodzą mu po ciele. W powietrzu unosi się kurz i ledwo wyczuwalny zapach kadzidła. Ale jest też coś nieuchwytnego, wręcz transcendentnego. Ma się wrażenie, że duchy wędrują wokół nas. Wnętrze proste bez ikonostasu /podobnie było w gruzińskim kościele Ormiańskim/, widać ślady zniszczeń i grabieży z okresu ZSRR. Człowiek wchodzi i ciarki przechodzą mu po ciele. W powietrzu unosi się kurz i ledwo wyczuwalny zapach kadzidła. Ale jest też coś nieuchwytnego, wręcz transcendentnego. Ma się wrażenie, że duchy wędrują wokół nas.I nie chodzi tu o jakieś tam duchy z filmów fantasy, ale najprawdziwsze dusze czyśćcowe. To z ogromnej kompozycji na północnej ścianie nawy, pt. "Pogrzeb św. Odilona", gdzie obok ludzi widnieją postacie duchów, zjaw w habitach z kapturami. Wygląda to jakby stali przed obrazem. Ikonograficzne przedstawienie pogrzebu św. Odilona jest tematem niezwykle rzadkim (Władysław Kozicki uważał, że warszawski malarz, Jan Henryk Rosen przedstawił ten temat w ogóle po raz pierwszy w historii sztuki europejskiej). Według tradycji kościelnej właśnie św. Odilon wprowadził święto zmarłych - Dzień Zaduszny. Jest patronem dusz czyśćcowych. Dlatego na jego pogrzebie w orszaku pogrzebowym wzięły udział duchy. Na malowidle Rosena ukazany jest właśnie ten moment.
Wróćmy na koniec na rynek z doskonale zachowanym średniowiecznym układem urbanistycznym. Jest to prostokąt o wymiarach 142 na 129 m. Rynek otacza zespół 44 kamienic, najstarsze z nich pochodzą z XV wieku, choć w części z nich znajdą się jeszcze starsze elementy. Ewenementem lwowskiego rynku jest przejeżdżający przez niego tramwaj! Człowiek może nie zauważyć jak tuż za jego plecami dobiega go charakterystyczny turkot. Do tego jeszcze widoczna trakcja. Mają też świetne słupki, które kryją się w jezdni przed przejazdem tramwaju, a potem wyrastają i zagradzają drogę samochodom.
Życie na rynku nie zamiera do późna w nocy, dzieje się dużo. Jest dużo muzykantów na bardzo wysokim poziomie. Co krok na kogoś trafialiśmy. A na jedną kijowską kapele, która zresztą nam się najbardziej podobała - trafialiśmy kilka razy.
Zaduma na Łyczakowskim 2018-06-11
W ponad 200- letnich dziejach cmentarza Łyczakowskiego można wydzielić trzy wyraźne okresy, w których dominowały epitafia i inskrypcje w czterech różnych językach: niemieckim (1786-1830), polskim (1830-1945) oraz ukraińskim i rosyjskim (po 1945 roku), co wiązało się z burzliwą historią Lwowa.
Od początku XIX wieku cmentarz Łyczakowski na tle innych lwowskich nekropolii zaczął coraz wyraźniej nabierać charakteru reprezentacyjnego i wyróżniać się bogactwem nagrobków.
Do 1830 roku na cmentarzach lwowskich wolno było stawiać pomniki tylko osobom zasłużonym i to za zgodą władz. Bogaci mieszkańcy Lwowa mogli sobie pozwolić na będące prawdziwymi dziełami sztuki nagrobki zamawiane u najlepszych rzeźbiarzy, architektów i kamieniarzy, np. u Antona, Jana i Leopolda Schimserów, Hartmana Witwera, Tomasza Dykasa, Leonarda Marconiego, Juliana Zachariewicza, Parysa Filippiego i innych.
I jest miejsce szczególne na cmentarzu Łyczakowskim, tym miejscem jest Cmentarz Obrońców Lwowa zwany często Cmentarzem Orląt Lwowskich. Miejsce obrosłe legendą, mitem. Mitem, z którym się trzeba zmierzyć. W 1919 r. we wschodniej części cmentarza od strony Pohulankim, zwanej Campo Santo (Miejsce Święte), utworzono Cmentarz Orląt Lwowskich, gdzie znajdują się mogiły obrońców Lwowa i Małopolski Wschodniej, poległych w walce obronnej przeciwko bolszewikom w latach 1918-1920 lub zmarłych nieco później. Cmentarz powstał z inicjatywy Marii Ciszkowskiej- matki jednego z poległych. Autorem projektu był Rudolf Indruch, student architektury i uczestnik walk. Cmentarz Obrońców Lwowa jest wielkim urbanistyczno - architektonicznym monumentem o licznych obiektach składowych: kolumnada, łuk triumfalny, katakumby, kaplica, pomnik amerykańskich lotników i francuskich żołnierzy oraz koncentryczne półkoliste rzędy mogił.
Podczas II wojny światowej a zwłaszcza w latach reżimu sowieckiego cmentarz uległ dewastacji. A następnie likwidacji. Dopiero około roku 2002 ukończono prace przywracające jego dawny blask, choć nie obyło się bez problemów politycznych i narodowościowych. Orły to wolne ptaki, bo szybują wysoko. Czy da się temu sprostać nie popadając w narodową megalomanię?
Lwów czeka na raz jeszcze 2018-06-11
Czy zwiedziłam Lwów? Tak, choć nie widziałam wszystkiego. Mogłam się nacieszyć Starym Miastem. Pobyć, a nie tylko przebiec. Zostało jeszcze mnóstwo do zobaczenia, na jeszcze nie jedne odwiedziny.
A co z tytułową idée fixe?
Tak pisał o Lwowie w 1939 r. Kornel Makuszyński: "Można wyrwać cierń z serca i jakąś zadrę z duszy - ale tego przeklętego miasta ani z serca, ani z duszy nie wyrwiesz".
A ja pojechałam do Lwowa i mit nie wytrzymał konfrontacji. Naprawdę bardzo mi się podobało - to wspaniałe i piękne miasto - polecam wszystkim.
Nie wiedzieć czemu nie znalazłam "tego czegoś", owego genius loci. Sama byłam tym zadziwiona. Podejrzewam, że mit był nad wyraz rozdmuchany, oczekiwania ogromne. Do tego Lwów zaprezentował się z czarnymi chmurami w tle ...
Będę chciała pojechać tam jeszcze, może Lwów zaczaruje mnie ... na pewno jest wart odwiedzenia.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Miasto z charakterem.
-
Świetna nostalgiczna galeria z mnóstwem informacji o tym pięknym mieście, związanym "in saecula saeculorum" z naszą historią i kulturą. Pozdrawiam. :)
-
Ostatnio byłam w Kijowie, więc mogę stwierdzić, że Lwów ma znacznie ciekawszy klimat do zaoferowania ...
-
Naoglądałam się,naczytałam i pewnie kiedyś tam trafię.
Lubię miasta z klimatem... -
Polecam bo jest ładny, ciekawy, ma świetne knajpki , wielu ulicznych muzyków na wysokim poziomie... cudne zakamarki...
-
Bardzo fajna relacja,dużo informacji.
Nie byłam we Lwowie,a mam tam znajomych.Zapraszają.
Pozdrawiam-)
Słodziutkie ten gród,
Jak sok, czekolada i miód... "
... :-) ...